Kilka wieściszowickich migawek uchwyconych w pewien lipcowy dzień ... tak samo dżdżysty i mglisty jak ten dzisiejszy - z jednym wyjątkiem - jeszcze się łany zbóż zieleniły na polach a ich kłosy dopiero z wolna przybierały płowy odcień złota. Jakże bym chciała mieć takie widoki na co dzień. Wystarczyło wyjść za próg domu, aby tuż, tuż, na wyciągnięcie ręki mieć przed oczami zielone pagórki i bujne lasy spowite mgłą. Z szaro-mlecznego nieba spadały na ziemię lekkie kropelki prawdziwie letniego deszczu, a z rozgrzanej ziemi podnosiły się malownicze dymy mgieł. Powietrze pachniało ... ach jak pachniało! Niezwykle mocno i na przekór pogodzie o wiele przyjemniej niż w słoneczne dni. Rozpalona "wczorajszym" słońcem i zmoczona "dzisiejszym" deszczem ziemia oraz wszędobylskie wilgotne zeschłe liście oblepiające kołderką rosnące w szalonym tempie borowiki drażniły z niezwykłą siłą moje nozdrza. Spacer w taki dzień dostarcza niesamowitych wrażeń - zarówno dla oczu, dla nosa, jak i dla uszu ... bo otaczające dźwięki są zgoła różne od tych, kiedy promienie słońca ogrzewają wszystko dookoła. Tego dnia słychać było tylko ... ciszę. Przepowiadające deszcz jaskółki nie zdążyły wraz ze wstającym świtem wylecieć ze swoich kryjówek, dzięcioł gdzieś się zaszył i postanowił, póki co, nie pracować ... tak samo jak drwale, których niekiedy było słychać, jak wyżej w górach warczeli swoimi wielkimi piłami. Rodzina rudzików nie skakała jak co rano z gałęzi na gałąź i nie słychać było ich wesołego świergotu. Cisza ... ale jaka! Przesycona wilgotnym stojącym w bezruchu powietrzem, ale nie dusznym, ciasnym, a właśnie rześkim, szeroko otwartym na otaczający ją krajobraz. Ale, coż tu więcej można napisać? Może zdjęcia, choć w małym ułamku, oddadzą magiczną atmosferę tamtego poranka?
jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj
A co tam słychać u sąsiadki
(7)
barwy pór roku
(46)
co ważne
(14)
gdzie kucharek sześć ...
(14)
muzyka która łagodzi obyczaje
(4)
nie z tej epoki
(7)
niespodziewane aczkolwiek baaardzo miłe
(8)
pędzlem malowane
(22)
plecie się dzień za dniem
(31)
przeczytane ... opowiedziane
(6)
śmiechu warte
(1)
tańcowała igła z nitką
(26)
wyprawy dalekie i bliskie
(35)
ze Starego Młyna
(7)
poniedziałek, 6 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
PIĘKNIE! :)) I widoki cudowne i opis ciszy idealny, poczułam się jakbym sama brała udział w tym 'misterium' lipcowego poranka :)) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPięknie.Widiki faktycznie masz tam cudowne!Czwarte zdjęcie od góry jest boskie!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ależ pięknie u Ciebie!!!!:)
OdpowiedzUsuńAch chciałoby sie tam być ...teraz w tej chwili. I ten zapach o tak .... Jest zniewaląjacy jak każdy zapach natury czy to w lesie czy nad morzem czy w górach, nad jeziorem. Fotografie piękne. Pozdrawiam i zapraszam do mojego "zwyczajnego pisania "....
OdpowiedzUsuńCudownie! A Twoje zdjęcia i słowa splatają się w piękną całość. Dymy mgieł i krople deszczu, zapach zboża... wspaniały spacer, takie chwile długo zostają w pamięci.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za miłe powitanie i za pamięć :)
Dziękuję za pięknie pachnące komentarze :) Dużo zdrówka w te zimne i mokre dni Wam Kochane życzę.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie napisane.
OdpowiedzUsuńJa mam na wyciągnięcie ręki las i ten zapach po deszczu - teraz pachnie grzybami i mchem, poranne i wieczorne mgły.
Tylko aparat mi się zepsuł po 2 latach użytkowania - nie ustawia ostrości :(( muszę go oddać do serwisu.
Buziaki dla całej rodzinki.