jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

czwartek, 28 maja 2009

Kolejne odsłony naszej pięknej Pani Wiosny

W minioną niedzielę byliśmy z wizytą u rodziców. Oczywiście nie mogłam przegapić okazji, aby w ogrodzie nie pstryknąć paru fotek :)



A na te piękności natknęłam się podczas spaceru w lesie:


Zdjęcia poniżej pstrykałam w drodze powrotnej do domu. Robione były w czasie jazdy samochodem i w dodatku przez szybę, jakość więc nie do końca mnie zadowalająca, ale jak tu nie uwiecznić takiego nieba?





wtorek, 26 maja 2009

Dlaczego labarnerie?

No właśnie. Zawsze miałam kłopot z wybraniem loginu podczas rejestrowania się na portalach, forach, itp. Ciągle okazywało się, że wybrany przeze mnie login już istnieje. Do czasu, kiedy kilka lat temu wybraliśmy się na wakacje do Francji. Oprócz zwiedzania Paryża,

oraz wizyty w Euro Disnaylandzie

dwa tygodnie spędziliśmy w uroczej i spokojnej mieścince na północnym zachodzie tego kraju - w La Bernerie En Retz.


Był lipiec, pogoda jak drut, słońce od wczesnego ranka, aż po późny wieczór. Jednego dnia troszkę się zachmurzyło i pokropił deszcz - jakież to było upragnione orzeźwienie. Turystów stosunkowo niewielu, jeśli już to Francuzi i Holendrzy. Za to miejscowi baaardzo sympatyczni :) Zamieszkaliśmy na kempingu - ale jakim! - u nas w kraju niejeden ośrodek wczasowy tak nie wygląda. Basen na miejscu, pełna infrastruktura, czyściuteńko. Gdy się rejestrowaliśmy w recepcji, co chwilę z sąsiednich pomieszczeń ktoś przychodził i nas pozdrawiał. Byliśmy trochę zdziwieni takim zainteresowaniem, no ale może właściciele tacy gościnni - myśleliśmy. Następnego dnia, przy kolejnej wizycie w recepcji, wyszedł do nas starszy pan i ... o dziwo, odezwał się do nas po polsku. Był to Polak, którego za młodu losy rzuciły w tak odległe od Polski miejsce. Okazało się, że kemping prowadzą jego dzieci i wnukowie. Stąd to zainteresowanie nami - Polakami. Tylko dwa razy, przed naszym przyjazdem, zdarzyło się, że miejsce to odwiedzili nasi rodacy. Do końca naszego pobytu tam czuliśmy się ... jakoś tak ... wyjątkowo. Nie traktowano nas specjalnie, ale na każdym kroku odbieraliśmy sympatyczne gesty i pozdrowienia od naszych gospodarzy.


Cudownie spędziliśmy urlop wypoczywając nad brzegami Atlantyku, a po powrocie do domu - chcąc na dłużej zachować w pamięci tamte klimaty - postanowiłam, troszkę przekręcając nazwę miejscowości, wybrać labarnerie jako swój login. Od tamtej pory nie mam żadnych problemów przy rejestracji, natomiast przy każdym logowaniu wracają miłe wspomnienia.

sobota, 23 maja 2009

Mój nowy klucznik

Jakiś czas temu dostałam w prezencie taką oto skrzyneczkę na klucze:

Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała jej ulepszyć. Wzięłam się więc do dzieła, przemalowałam szkrzyneczkę na biało, na białej - a jakże - aidzie wyszyłam półkrzyżykami stylowe klucze i oto co wyszło:

Mnie się podoba - wygląda tak ... bardziej szlachetnie :) Co prawda jest niezupełnie skończona - muszę jeszcze jasnoszarą muliną wyszyć napisy w tle (ale coś mi na razie z nimi nie wychodzi) i oczywiście gotową robótkę umieszczę za szybką. Mój klucznik będzie gotowy, aby zawiesić w nim brzęczące o siebie klucze.


wtorek, 19 maja 2009

Kulinarnie

Jako, że mam hopla na punkcie pstrykania zdjęć to wszem i wobec wiadomo - bez aparatu nigdzie się nie ruszam. Z efektów bardziej lub mniej jestem zadowolona. Różnorodne krajobrazy, rodzinka na naszych wypadach, jakieś zabytki, tudzież ruiny, roślinność wszelaka, żyjątka także - to wszystko na zdjęcia mi się pcha. Nawet fajnie wychodzą, zawsze coś można wybrać z setek, które pstrykam. Jednak zazdroszczę np. Lisce, a i Bea niczego sobie - pstrykają foty kulinarne tak, że ślinka cieknie :) Próbowałam i ja i ... nic, niestety. Po prostu nie umiem. Na moich zdjęciach nie widać nic. Ani tego cytrusowo-kardamonowo-orzeźwiającego zapachu ciasta rabarbarowego

ani smaku mojej ulubionej botwinki z jajem

no nie widać nic :( Chyba muszę się trochę podszkolić, poczytać co nieco, a może po n-tym nieudanym zdjęciu w kolejnym coś się wyłoni, jakiś smaczek?

piątek, 8 maja 2009

W dzień targowy ...

... takie słyszy się rozmowy: pani kochaniutka tylko u mnie piękne ogóreczki, w sam raz na małosolniaczki, koperku dorzucę; ziemniaczki drogie? ależ pani miła to są nasze, nie tam jakieś przyjezdne; buraczków może dla dzieciątka ... ono takie blade jakieś. I kupiłam, a jakże. Kapustkę młodą - po raz pierwszy każdego roku gotuję na urodzinowy obiad naszej "młodej" - acha nie wspomniałam, bo w niedzielę wydajemy uroczysty obiad, 13 lat kończy nasz dziubek, a i dumny tata też ma swoją rocznicę urodzin - nie powiem którą, bo gotów tego nie przeżyć :). Ziemniaczki też oczywiście kupiłam, pomidorki nasze krajowe, które jakoś już tam smakują, jabłka na szarlotkę i ... wiele jeszcze innych świeżutkich, najładniejszych warzywek. Fakt, obładowana byłam przeokropnie - mały w wózku (oczywiście już znudzony tym nic nierobieniem, bo on przecież duży chłopak jest i chodzić chce - sam, a nie tam będą go ciągle wozić), a pod wózkiem całe to nasze dobrodziejstwo, w ręku jeszcze jedna siateczka, pieniążki wydane prawie do spodu (specjalnie wzięłam tylko tyle, aby mnie nie kusiło, bo na targu wiadomo, różności tyle, coś by się kupiło). No więc nawet nie zerkam na stragany wręcz uginające się od roślinek wszelkiej maści. Czego tam nie było! Jaskrów i pelargonii cała paleta barw, kolorowe stokrotki, błękitne niezapominajki, miniaturowe goździki, lobelia w trzech kolorach - to tylko te, których nazwy nie są mi obce, a ile jeszcze takich, których z nazw niestety nie wymienię. Jakże żałuję, że nie mam ogrodu, ale balkonik obsadzić też trzeba. A spojrzę tylko, nacieszę oczy, ale gdzie tam. Musiałam, no musiałam ... takie tylko dwie małe anielskie pelargonie i bieluchna smagliczka. Ostatnie złotówki na nie wydałam. Jakoś upakowałam roślinki małemu do wózka i czym prędzej do domu. Warzywka do lodówy, a ja na balkon - sadzić te moje śliczne kwiateczki :)


Wśród kwiatów przysiadły ptaszęta, które wczoraj przyleciały do mnie od Elisse :)



I tak optymistycznie żegnam się na najbliższe dwa dni ze wszystkimi gośćmi, którzy tu do mnie zaglądają życząc mile spędzonego weekendu w ciepełku słonecznych promieni :)

poniedziałek, 4 maja 2009

Piękne suknie Pani Wiosny

Długi weekend spędziłam z rodzinką u rodziców, którzy są szczęśliwymi posiadaczami pięknego ogrodu (ja na razie mogę tylko marzyć o własnym ogrodzie). Jak na pasjonatkę pstrykania fotek przystało pokażę kilka barwnych sukni w jakie ubrała się Pani Wiosna Nasza Radosna :)
- suknia w białe kwiaty na zielonym tle
- w niebieskie kwiaty na zielonym
- w żółte kwiaty
- czerwone
- i różowe
Piękna i modna ta Nasza Wiosna.