... ulepiłam serduszka. Moja najmłodsza latorośl dzielnie mi pomagała, ja wykrawałam serduszka, a Kuba gniótł to ciasto na wszystkie strony, dziurawił je widelcem, rozrywał i nawet zjeść chciał. Musiałam mu tłumaczyć, że tych serduszek się nie je ... zdziwiony był. Gotowe z dziureczką do zawieszenia wstawiłam do pieca, aby się wysuszyły. Później wyjęłam i włożyłam do koszyczka ... był pod ręką.
Córka wróciła ze szkoły, rzuciła okiem ... "o ciasteczka!". Niestety niejadalne :) ... roześmiałam się. Wrócił mój M. z pracy, spojrzał ... "a to do jedzenia?". Nie, do ozdoby :) Najwyraźniej rodzina była zawiedziona. Nic to, serduszka pociągnęłam białą farbą i zawiesiłam na konopnym sznureczku. Podoba mi się ich nierówna powierzchnia i niedokładne w zamyśle pociągnięcie farbą.
Szukam dla nich miejsca ... póki co ozdobiły ramki z gipsowymi odciskami dłoni naszych dzieci.
No dobrze, ale co zrobić z zawiedzionymi domownikami? Nie pozostało mi nic innego, jak zakasać rękawy i upiec im coś słodkiego na ząb.
Są kruchutkie, rozpływają się w ustach ... może troszkę zbyt mi się przypiekły, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na ich smak. Rodzina usatysfakcjonowana, a to najważniejsze :) Dla chętnych przepis na kruche ciasteczka podaję w swoich "Kuchennych zapiskach".
Cichego, spokojnego weekendu życzę wszystkim tu zaglądającym,