jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

czwartek, 28 października 2010

Brassica oleracea et Regina Bona

Brassica oleracea to dobrze znane nam wszystkim warzywo pochodzące z rejonu Morza Śródziemnego, gdzie jest uprawiane od wieków. Znali je i wysoko cenili starożytni Grecy i Rzymianie, a do Polski przywiozła je dopiero w XVI wieku ... królowa Bona i od tej pory, a to już prawie 500 lat za pasem, jest lubianym w naszym kraju warzywem.
O czym piszę? O kapuście ... włoskiej oczywiście. Warto wiedzieć, że smakiem i wartością odżywczą przewyższa kapustę białą. Zawiera m.in.: sód, potas, magnez, wapń, mangan, fosfor, karoten, witaminę E, B1, B2, B6, C, kwas nikotynowy - tyle cennych witamin w jednej zielonej pomarszczonej główce.
Zainspirowana, wszechobecną na naszych targach i w każdym warzywniaku na rogu, kapustą postanowiłam zajrzeć w lata, w których przyszło żyć niezwykle silnej kobiecie, którą z pewnością była Bona Sforza. Ależ zestawienie :) kapusta, którą przytargałam z targu zaprowadziła mnie w XVI wiek ...

 Obraz "Portrait of a Lady" namalował około roku 1500 nieznany nam dzisiaj włoski artysta (prawdopodobnie widnieje na nim Bona Sforza)

A to grafika bliżej nieokreślonego obrazu ... autor i data nieznana, także przedstawia Bonę.

"Wraz z przyjazdem do Polski koronowanej w roku 1518 Bony zawitała do nas moda włoska. Przyjęła się ona głównie na dworze królewskim i wśród bogatego mieszczaństwa krakowskiego. W kroju sukien charakteryzowała się ona przede wszystkim silnym wydłużeniem i usztywnieniem staników (tzw. busto), które spłaszczały piersi - kto w dzisiejszych czasach myślałby o tym :), a przez zastosowanie kwadratowego, silnie wyciętego dekoltu uzyskiwano efekt poszerzenia torsu. Spódnice były suto sfałdowane. Jako dodatkowe zdobienie sukni stosowano rozcinanie rękawów i wysuwanie przy staniku i rękawach drobnych wypustek lub dużych fałdów białej, cienkiej koszuli. W związku z tym bielizna i jej zdobienie stały się ważnym elementem ubioru. Koszule szyto z cienkiego płótna lub białego jedwabiu. Wykańczano je drobnym marszczeniem około brzegów regularnymi, ozdobnymi ściegami wykonanymi najczęściej z czarnego jedwabiu, rzadziej za pomocą złotych lub kolorowych nici. Rękawy tej części garderoby były najczęściej doszywane co umożliwiało ich częstą zmianę.
Jako nakrycie głowy zaczęto nosić złotą siatkę z naszytymi na nią rozetkami z barwnych kamieni zwaną crinale. Często nakładano na nią beret, czarny bądź w kolorze sukni. Jego brzegi były czasem fantazyjnie marszczone, rozcinane, załamywane i zdobione klejnotami."
(opis zaczerpnęłam z internetu i tylko nieznacznie zmieniłam)


Tak mogły ubierać się damy dworu królowej Bony

... zresztą chyba wszyscy pamiętamy serial pt. "Królowa Bona" - uwielbiałam go i nie mogłam pominąć żadnego z 12-tu odcinków ... chętnie obejrzałabym go ponownie, po latach.
"Bohaterką serialu jest Bona Sforza d'Aragona (1494 - 1557). Wywodziła się ona z jednego ze znamienitszych rodów włoskich. Jako córka tytularnego księcia Mediolanu i Bari wyrosła w atmosferze wielkiej polityki, rywalizacji rodów o poszczególne księstwa, przemyślnych forteli i intryg dworskich. Odebrała niezwykle staranne wykształcenie. Biegle władała hiszpańskim i klasyczną łaciną, której znajomość wywołała ponoć podziw profesorów Akademii Krakowskiej. Królową Polski została w 1518 roku. Szybko zyskała duży wpływ na swojego męża - Zygmunta Starego. Była postacią kontrowersyjną. Miała zagorzałych zwolenników i zaciekłych wrogów. Pierwsi cenili ją za mądrość, przenikliwość i dalekowzroczność w sprawach politycznych. Drudzy zarzucali jej zuchwałość, despotyzm, żądzę władzy i mieszanie się do polityki. Serial Janusza Majewskiego ukazuje ją jako kobietę twardą, rozsądną władczynię, która wszakże nie zdołała osiągnąć zamierzonych celów."
(opis zaczerpnięty z http://www.filmweb.pl/)
No i oczywiście niepowtarzalne i mistrzowskie kreacje: Aleksandry Śląskiej jako Bony oraz Zbigniewa Kozienia grającego Zygmunta Starego niezapomniane ...  Gdy myślę o królowej Bonie, to przed oczami mam wizerunek Aleksandry Śląskiej ... zawsze. Serial został zrealizowany w 1980 roku ... miałam wtedy 9 lat, a do dzisiaj pamiętam wiele szczegółów z każdego niemal odcinka. Jeśli miałabym wytypować ulubiony film okresu PRL-u to oprócz kilku kultowych już komedii byłaby to na pewno "Królowa Bona".

Niezapomniana Aleksandra Śląska, o której rolach teatralnych i filmowych oraz o jej życiu należałoby oddzielny post napisać ...


Bazylika Św. Mikołaja w Bari, Włochy - to tutaj spoczywa królowa Polski Bona Sforza d'Aragona, żona władcy Polski i Litwy - Zygmunta Starego

Natomiast miejsce spoczynku Aleksandry Śląskiej jest na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim ... muszę się tam koniecznie wybrać ... znowu naszło mnie na sentymenty i wspominki ... Zbliża się Święto Zmarłych - doskonała okazja - w tym roku oprócz odwiedzenia grobów moich bliskich zechcę udać się na warszawskie Powązki ... nie byłam tam od wielu lat ...

**********
Tak na zakończenie tej opowieści o dwóch wielkich damach naszej historii, które połączyła ... kapusta :) postanowiłam także kulinarnie zawitać w XVI wiek i na obiad ugotować coś, co mogłoby gościć na ówczesnym królewskim stole. Proste, acz pożywne ... kapustę można przygotowywać na różne sposoby, ale u mnie chyba ten najprostszy  - zupa ... tak po prostu.


Kto jest ciekawy co z tego wyszło i zechce spróbować to przepis znajdzie tutaj. Smacznego.


czwartek, 21 października 2010

O mojej fascynacji ...

Coraz mniej czasu mam na bloga ... coraz bardziej pochłaniają mnie inne rzeczy. Szlifuję swój warsztat fotograficzny, a co się z tym wiąże ... udaję się w plener za plenerem w zawrotnym tempie. Mogłabym zarzucić ten blog setkami zdjęć ... widoczki, kwiatuszki, itp. ale przecież nie oto tu chodzi. Tu jest miejsce na wszystko to, co sprawia, że świat, w którym żyję wydaje się kolorowy, ale nie jednostajny i nie jednorodny. A więc nie tylko fotografia ... Robótek ręcznych też nie porzuciłam, ale jakby wolniej mi z nimi idzie. Chociaż dzisiaj też coś tam pokażę. A jak jeszcze do tego dochodzą takie dni jak miniony poniedziałek, to później do równowagi wracam przez kilka kolejnych :) Co tak sprawia, że jestem w siódmym niebie? Nie co, a raczej kto :) Już kiedyś wspominałam, że jestem zagorzałą fanką, taką na maksa ... zapiaszczoną :) Nie chcę zaglądających do mnie "katować" tym tematem, bo mogłabym długo i bez końca ... a wiadomo, że nie każdego moje zauroczenie musi interesować. Więc powstrzymuję się jak długo mogę ... ale już nie daję rady ... muszę ... no, muszę. Najwytrwalsi jakoś to wytrzymają, a Ci, którym nie po drodze najwyżej zrezygnują z zaglądania do mnie. Nie byłby prawdziwy ten mój blog, gdybym nie wspominała o swojej fascynacji ... bo tak to chyba trzeba nazwać. Piosenek Andrzeja słuchałam od zawsze, ale dopiero przed dwoma laty bez mała - po pierwszym koncercie, który miał miejsce w naszym miasteczku, dopadła mnie taka chęć poznania bliżej tego jegomościa i taka tęsknota za atmosferą jaka towarzyszy koncertom Jędrka i spotkaniom po, że wpadłam w wir szalonych wypadów na plenerki i na te bardziej kameralne koncerty ... Całą rodziną niemalże podążamy szlakiem trasy koncertowej, bo Karolę także urzekły piosenki wykonywane przez naszego Artystę, a i małżonek się przed nimi nie broni. Tak już mamy i jest to częścią naszego życia ... A przy tym poznaliśmy fajnych ludzi, którzy podzielają nasze zainteresowanie ... a wiadomo, w grupie zawsze raźniej i ciekawiej ;)
Wiem, że zaglądają do mnie osoby, którym też nie jest obojętna tego typu muzyka, a więc teraz coś specjalnie dla nich. Kilka fotek z poniedziałkowego koncertu, który odbył się w warszawskim teatrze Roma. Duet Piaseczny / Krajewski jak zwykle dał z siebie wszystko ... i jak zwykle było super ... :))) Dziękuję za te niepowtarzalne chwile ... :)










Ogromnie trudno jest zrobić dobre koncertowe zdjęcie, ale myślę, że z czasem będzie mi to lepiej wychodziło. Z tych też jestem zadowolona ... jak by nie było pamiątka jest :)
Na pasku bocznym możecie posłuchać najnowszej piosenki w wykonaniu Andrzeja - słowa jego autorstwa, a muzykę napisał oczywiście Seweryn Krajewski ... lekka  przyjemna melodia promująca równie lekki komediowy filmik ... miłego słuchania życzę ...

************

A teraz z innego pola mojej egzystencji ... taki mały przybornik na nici sobie stworzyłam. Na wieczku widnieje leciwa reklama równie leciwej maszyny do szycia. Tak to sobie wykombinowałam ...













I coś co się tworzy ... krzyżykami ozdabiam poszewki na poduszki. Jedna jest już gotowa, druga w trakcie. Taki wzór sobie wybrałam ...






P.S. Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem ... poruszyłam trudny temat leśnych zapomnianych nagrobków, o które, w moim przeświadczeniu, należy a nawet trzeba dbać. I nie patrzmy na to, kto tam pochowany, tylko zapalmy świeczkę na Wszystkich Świętych ... Groby naszych przodków poległych w ciągu wieków też są rozrzucone po całym niemal świecie i na pewno ciepło by się w niejednym serduchu zrobiło, gdybyśmy wiedzieli, że tam gdzieś daleko też ktoś przyszedł i światełko zapalił ...


wtorek, 12 października 2010

Tym razem wędrujemy bezdrożami

Wólka Pracka to ostatnio miejsce naszego sobotniego spędzania czasu. Już wspominałam ... mała na koń, a nasza pozostała trójka na spacer. W ten sposób odkrywamy nieznane nam jeszcze miejsca wśród mazowieckich łąk i lasów. Kto ma chwilkę wolnego czasu i chęć na niewielką "poniewierkę" tego serdecznie zapraszam razem z nami na wędrówkę ... ruszamy?
Zwierzęta wszelakie pozostawiamy w swoich zagrodach i  piaszczystą drogą podążamy prosto przed siebie.









Mijamy zabudowania kolejnych gospodarstw i znajdujemy nietuzinkowe obrazy. A to "prawdziwa" studnia na korbę ukazuje się naszym oczom, a to drewniane słupki rozgraniczające działki sąsiadów, za pierwszym zakrętem drogi kot przycupnał na schodkach ganku, a dalej leży wielki pień po ściętym drzewie ... oczywiście wszystko to warte, według mnie:)  utrwalenia na matrycy aparatu ...













Idziemy dalej ... przeskakujemy kolejne kałuże stojące nam na drodze, rysujemy patykiem na piasku tajemnicze znaki, aby w drodze powrotnej się nie zgubić ...






... a w międzyczasie podziwiamy kolory jesieni ... i utrwalamy obrazki barwnych liści, ostatnich kwiatów i dojrzewających w słońcu owoców ...


















Droga prowadzi nas prosto do lasu ... wchodzimy w nadziei, że może uda nam się  jeszcze wypatrzyć jakieś grzybki. Ale niestety tylko niejadalne zostały i dumnie stoją na straży leśnych tajemnic. A, że tajemnice można spotkać na każdym kroku, to może i nam się uda ...








Kolejna prosta, zakręt i nagle naszym oczom ukazuje się taki oto widok ...


Podchodzimy bliżej ... kluczymy pomiędzy drzewami od jednego krzyża do drugiego ... i pytanie za pytaniem kołacze się w głowach. Kto tu pochowany? Dlaczego nie ma żadnej tabliczki? Ale ktoś tu przychodzi ... zapala znicze ... Jaka historia się z tym miejscem wiąże? Ot, zagadka ..., którą trzeba spróbować rozwiązać.






Już po powrocie do domu, po przewertowaniu dziesiątek stron w internecie mamy ślad ... trop jakiś. Nic dosłownego, tylko strzępy informacji. Prawdopodobne są to groby niemieckich żołnierzy poległych w walkach stoczonych na tych terenach w czasie I Wojny Światowej. W związku z tym pojawiają się następne pytania ... co z takimi miejscami począć, jaki mieć stosunek do tych grobów - co, jak co, ale jednak pochowani są tu wrogowie naszych pradziadów ... walczyli, strzelali jeden do drugiego, Niemiec do Polaka i wielu z nich poległo ... po obu stronach ... niemieccy żołnierze na zawsze pozostali w tych lasach i już nie wrócili do swoich rodzinnych stron. Trudne ... Ciekawa jestem, co też na ten temat sądzą moi dzisiejsi kompani wycieczki. Może zechcecie podzielić się ze mną Waszymi opiniami ... zbliża się listopad, a wraz z nim Święto Zmarłych i Zaduszki ... no, co Wy na to?
Idąc dalej zostawiamy w tyle brzozowe krzyże i leśne nagrobki ... kolejny zakręt, rozwidlenie drogi, znowu w lewo i dochodzimy do torów. Są wąskie na trzy i pół mojej stopy. Tak, to musi być nasza piaseczyńska wąskotorówka. To ona co niedzielę mknie po tych torach. Musimy się kiedyś wybrać na przejażdżkę. Mały będzie się cieszył z jazdy pociągiem. I to jakim ... to prawdziwa ciuchcia z dymiącym kominem ciągnie kolorowe wagoniki. Taaak ...  to będzie wycieczka w sam raz na ciepłą i słoneczną niedzielę.






Świetną sprawą jest tak pójść przed siebie ... po torze, po torze, po torze ... przez most ...


A w drodze powrotnej urzekły nas - a mnie na pewno ") typowo jesienne, dosyć niepozorne kwiaty - marcinki, jesienne astry. Spoglądały swoimi żółtymi oczkami spowitymi w długie rzęsy niebiesko-fioletowych i różowych płatków ... niemal zza każdego płota. I jak tu spokojnie przejść koło nich? Popatrzcie sami ...














Wraz ze słonkiem, które jeszcze tak cieplutko potrafi przygrzewać pozdrawiam wszystkich moich gości i dziękuję, że nadal do tego mojego wygnanka zaglądacie oraz miłe słowa zostawiacie :)