jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

wtorek, 7 września 2010

Grzybobranie i na sianie

W mglisty i dżdżysty poranek zabrałam Was na spacer wśród kłosów zbóż, a dzisiaj proponuję buszowanie na sianie :) Kto chętny tego serdecznie zapraszam ...
Sierpniowy dzień był w "kratkę". Ogromne ciemne chmurzyska przewalały się nisko nad ziemią. Na ułamki sekund wychodziły zza nich ostro świecące promienie słońca. Dzięki takiemu spektaklowi "światło-cień" był to niezwykle malowniczy dzień. Postanowiliśmy się wybrać do pobliskiego lasu na grzybobranie. Nie za zimno, mokro - zbiór powinien być udany. Idąc wiejską piaszczystą drogą minęliśmy nasz stereńki kościółek,


po czym po dosłownie kilku krokach wspięliśmy się na leśną skarpę, by trawersując po nie za stromym zboczu wypatrywać brązowych, zamszowych w dotyku kapeluszy. Ukrywanie się wśród zarośli, wysokiej do kolan trawy i mokrej leśnej ściółki mają borowiki opanowane do perfekcji. Nic to jednak, i tak co chwilę dało się słyszeć uradowany głosik córy - "mam, mam!" oraz wesoły pisk synka - "ten jest mój, ja wrzucę do koszyka, ja!" Pośród takich okrzyków, mając wzrok wytężony do granic możliwości, nim się obejrzeliśmy,  obeszliśmy nasze zbocze dookoła. Mniej więcej w połowie drogi ukazała się naszym oczom polana, a na niej synek wypatrzył skoszone i zwinięte w wielkie rulony siano. Siano ... to jego ulubiony, podczas tegorocznego lata, element krajobrazu. Gdy jechaliśmy na jakąkolwiek wycieczkę co chwilę wołał: "siano, siano!" Mniej go interesowały pasące się na łąkach krowy, konie, kozy  i owce, a niezwykle żywo reagował na ... siano :) Takiej więc okazji nie mogliśmy przegapić. Położona przepięknie pośród zielonych pagórków łąka ze skoszonym sianem, dookoła żywej duszy nie uświadczysz, więc na co czekać? Chajda z górki wprost na wielki rulon!






Pierwszy z brzegu zwinięty ciasno walec wyschłej trawy był nasz :) A więc do dzieła. Aparat w dłoń i cyk, cyk ... takie wyszły zdjęcia:




























Pa, pa siano. Do zobaczenia następnym razem.




Żeby nie być gołosłowną to pokażę także zdjęcia naszego zbioru. Co prawda w koszyku widać dopiero początek naszej wyprawy do lasu (trzy grzyby i pół sporego kosza już się wypełniło) ... im dalej w las tym było więcej i więcej takich zamszowych główek.




Półtorej do dwóch godzin takiego spaceru po leśnych bezdrożach zawsze obfitowało w pełne kosze grzybów. Suszyliśmy i suszyliśmy je dzień w dzień ... aż wyszedł nam pokaźnych rozmiarów worek suszonych grzybów ... waga pokazała ponad 2 kilogramy :) Oj, będzie i grzybowa na tegoroczną Wigilię Bożego Narodzenia i uszka z grzybami i kapusta ... też z grzybami ... i jeszcze rodzina swoją porcję dostanie ... a i do niedzielnego rosołu jeden wrzucony kapelusz nie zaszkodzi ... Jaki zapach z tego wora się po kuchni rozchodzi. Mocny, dymny a przy tym niesłychanie przyjemny :) Muszę sobie tylko poszyć jakieś klimatyczne woreczki i ozdobić je napisami lub haftem ... mam już pomysł, teraz tylko trochę czasu mi potrzeba na jego realizację.




Na koniec leśnej wędrówki taki oto widoczek rozpościera się przed moimi i Waszymi oczami :)


 Już teraz serdecznie wszystkich zapraszam na następny wspólny wypad za próg Starego Młyna.

12 komentarzy:

  1. Ale piękne fotografie. Gratuluję udanego grzybobrania. A co do aromatu to jak najbardziej się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  2. o rety jak u Ciebie pięknie,,chyba pojadę na grzyby

    OdpowiedzUsuń
  3. piekne te widoki,grzybow zazdroszcze tym bardziej ze zawsze zapach kojarzy mi sie w wigilia a sama na nich sie nie znam i nigdy nie zbieralam zawsze dostawalam od kogos :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała i efektywna wyprawa:) Jesień jest piękna zwłaszcza w takim miejscu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze zjawiskowe zdjecia, oglada sie je z wielka przyjemnoscia.
    Cudowny mieliscie wypad, tylko pozazdroscic takich znalezisk.
    Pozdrawiam slonecznie
    ps:pomysl saszetek lawendowych oczywiscie jest do skopiowania:-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Super spacer i piękne zbiory grzybowe :))
    A zdjęcia re-we-lac-ja!! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne zdjęcia zrobiłaś . A grzybów zazdroszczę . Ja mieszkam pod lasem i chodzę codziennie na grzyby a koszyk pusty;-(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój mały model jest NAJ!!! Swietnie wychodzi na zdjęciach!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. ...a ja jeszcze żadnego grzybka nie znalazłam tego roku :/
    ...a sesja z siankiem przednia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniała wyprawa i przepiękna okolica - lubię to powtarzać jak mantrę, gdy coś mnie urzeknie:)Jestem ciekawa tych woreczków na grzyby:) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem od czego zaczac... Przede wszystkim - wspaniale zdjecia! Nie kazdy potrafi oddac klimat danego miejsca, Tobie wspaniale sie to udaje!
    Piekne, sielankowe krajobrazy, niesamowite zbiory grzybowe i na dodatek - uroczy, maly model :))

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ślicznie dziekuję za Wasze przemiłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz ślad swoich odwiedzin :)