jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

wtorek, 5 października 2010

Pierwsze ... "koty" za płoty :)

Mało mnie tu ostatnio. Mimo, że od początku roku szkolnego tyle się wokół mnie dzieje, tyle nowych rzeczy się tworzy, tyle wypadów i "zwykłych" spacerów się odbyło, to wolnego czasu jak na lekarstwo. Do tego wena mnie opuściła. Nie chce mi się ... ani wgrać zdjęć ... a jeszcze coś napisać ... ufff. Czy to jesienna niemoc opanowała moją duszę? Dżdżysta chandra zawładnęła moim sercem? Melancholia jakaś wtargnęła w zakamarki mojego jestestwa?  Czas temu zaradzić :) Mam nadzieję, że dzisiejszym postem zdołam jakoś przełamać ten przygnębiający czas, bo przecież ... jesień kocham i basta :)
Kilka sobotnich lub niedzielnych godzin spędzamy ostatnio w uroczym miejscu. Nie dość, że na świeżym powietrzu, wśród rodzimych pejzaży mazowieckich nizin, to jeszcze - co poniektórzy - aktywnie ten czas spędzają. Oto kilka migawek:












Już wiecie moi mili goście gdzie tak nas ciągnie co tydzień? Naaaas ... to za dużo powiedziane :) córa nas ciągnie, a my za nią ... po kilkuletniej przerwie odświeżyła swoje umiejętności jazdy konnej i znowu na dłuższy czas nie odpuści.


Nie mam nic przeciwko temu. Tym bardziej, że i zwierzyna nie przeraża mnie tak jak onegdaj rasowe wysokie konie, na których moja pierworodna z zapałem kłusowała. Nie obawiam się już tak bardzo upadku, bo do ziemi jakby bliżej, a same koniki tak łagodne, miłe, pocieszne jak żadne inne. Z hucułami już kiedyś mieliśmy do czynienia. Pewne lato spędziliśmy w Bieszczadach ... a córa wśród huculskich koników - prawie spała z nimi :) Jej miłość do koni trwa od niemowlęctwa niemalże i nie mam pojęcia po kim ona to ma :) Przechodziła przez różne etapy ... od zauroczenia, przez wielką miłość do ... no właśnie ... tak trudno znaleźć dobrą stadninę, taką w której instruktorzy zarażają swoją pasją na śmierć niemalże. W której liczy się jakość, a nie ilość. I właściciele nie są nastawieni wyłącznie na zysk, ale chcą dać  z siebie i ze swoich podopiecznych wszystko to, co najlepsze. Po wielu próbach znalezienia takowej, po wielu porażkach i niepowodzeniach w tym względzie, po setkach grymasów zawodu na twarzy córki w końcu JEST :) Jeśli ktoś z Was mieszka  w okolicach Warszawy i planuje sam nauczyć się jeździć konno oraz miło spędzać czas z nietuzinkowymi ludźmi i w towarzystwie milusińskich hucułów (tak, tak dorośli także na hucułach jeżdżą i sprawia im to niebywałą frajdę ... nie wiem, czy i ja się kiedyś nie skuszę :) lub dla swoich dzieci planują takie spędzanie wolnego czasu to POLECAM właśnie tę stadninę. Duży profesjonalizm i ogromny zapał do pracy właścicieli gospodarstwa oraz prawdziwie rodzinna atmosfera udziela się każdemu, kto chociaż raz przekroczy próg ... bramę tego gospodarstwa :) 
Karola od pierwszej jazdy zaprzyjaźniła się ze swoim wierzchowcem ... zawsze będzie miała tego samego konia i wie, że musi o niego dbać, każdorazowo wyczesać sierść, wyczyścić kopyta, samodzielnie osiodłać ... a wszystko to bez pośpiechu. Czasu wystarczy i na obowiązki względem konia i na poprzytulanie się do jego miękkiej sierści :)











Po rozgrzewce wio w teren ... na ten moment z niecierpliwością czeka każdy pasjonat koni :)


Tym najmłodszym swój grzbiet oferuje kucyk.  Nasz Kuba, który wcale nie jest odważnym dzieckiem ... tak już ma od urodzenia, że wszystko, co nowe najpierw musi pooglądać z każdej strony, popatrzeć, poobserwować i dopiero po jakimś czasie przekonuje się do nowości ... także nie omieszkał z jego miękkiego grzbietu skorzystać :)








Pierwsze koty za płoty ... czy tam jak kto woli - a moja córa na pewno - konie :) mam nadzieję, że po dzisiejszym poście "Moje wygnanko" znowu zacznie żyć swoim rytmem i zarzucę je wkrótce mnóstwem nowych wpisów :)
A zatem do następnego razu ...
 

4 komentarze:

  1. Trafiłaś w sam srodek mojego serca tym wpisem. Kocham konie chyba pd chwili narodzin bo ponoc najpierw cmokałam na widok konia a potem nauczyłam się mówić mama ... ;-) cudowne zwierzaki. O hucułach mam nawet książkę, album. Najbardziej popuularne sa hodowle w Bieszczadach i Beskidzie Niskim (okolice gorlic). Są to niesamowite konie, swietnie nadają się np na rajdy. Nie jeździłam już od 7 lat. Czas to zmienić, może któres moje dziecię tak jak ja i mąż pokocha ten rodzaj wypoczynku.
    Piekne zdjęcia zrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie spedzlas weekendowy czas, zdjecia urocze.
    A corci grauluje tak pieknej pasji, i widac ze tez Kuba juz lapie bakcyla.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam córkę za tę pasję.Do koni nic nie mam ale miłością do nich nie pałam szczególną.A od Karoli aż bije ta miłośc.
    A Kuba jaki dumny siedzi...
    Buziaki Wam przesyłam

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam z niecierpliwością na dalsze wpisy,witaj z powrotem:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz ślad swoich odwiedzin :)