Wróciłam i co widzę? Za oknem zima nadal trzyma się kurczowo swoimi białymi łapkami naszej zmarzniętej Matki Ziemi, ale na wielu blogach wiosna w pełnym rozkwicie. Oj, chciałoby się już cieplejszego słoneczka i troszkę kolorów. Ten monochromatyczny krajobraz już się trochę nudzi ... tak, tak i kto to mówi :) Niczym dziecko nacieszyłam się już puszystym śniegiem, jazdą z górki na pazurki wprost w ramiona śnieżnej zaspy, lepieniem bałwanków i skrzypiącym pod stopami w mroźne dni białym dywanem. Zdjęć przywiozłam co nie miara ... prawdziwie zimowa na nich sceneria, ale dzisiaj pokażę zimę troszkę inaczej. Właściwie to będzie zimowa rudawska wieś pełna kolorów. Popatrzcie ...
... i jeszcze kilka drogowskazów ... żeby się nie zgubić w tej "przebogatej" feerii barw :)
Nasze dni spędzone w tej "zaczarowanej" i mocno tkniętej zębem czasu krainie wyglądały mniej więcej tak: jednego dnia szaleństwa na śniegu ... czyli z górki hop w zaspę, drugiego dnia spacery drogami, dróżkami i drożynkami ... oczywiście wyłącznie tymi, na których śnieg nie sięgał do pasa, bo po takich nie sposób było przejść, następnego dnia buszowanie po Starym Młynie w poszukiwaniu "skarbów" i ... czyszczenie, szlifowanie, malowanie, przecieranie ... czyli to, co chomiki lubią najbardziej :) Wiele nie zrobiłam, część została niedokończona ... musi poczekać na następne wolne dni, ale coś tam Wam pokażę ...
Pamiętacie niemiłosiernie zardzewiałą klatkę dla kanarka ... na przykład :), której fragment pokazywałam w którymś ze styczniowych wpisów? Oto i ona w całej swojej okazałości ... oczyszczona i na biało pomalowana ... z braku pod ręką innego ciekawego naczynia stanął w niej pobielony koszyczek z cebulką hiacynta.
Stołeczek, który poprzedniej pani Starego Młyna służył zapewne jako "siedzisko" podczas obierania ziemniaków, i który był równie zniszczony jak klatka także przybrał białą barwę ... a jakże :). Teraz cieszy moje oczy i dzielnie się opiera nieposkromionym zapędom wyszukanych zabaw mojego dwulatka ... ze stołeczkiem w roli głównej :)
I nieskończona jeszcze praca ... cóż to będzie? Zarówno przedmiot ten jak i świerzbiące mnie i wyrywające się do niełatwej roboty szlifierza, malarza i kogo tam jeszcze moje własne ręce będą musiały zaczekać do ... oj, teraz to do wakacji chyba :( Przeczekamy ... damy radę ... chyba ...
************
Ogromnie dziękuję wszystkim do mnie zaglądającym, a szczególnie tym, którzy podczas mojej nieobecności pozostawili tak przemiłe słowa pod poprzednim postem. Jest mi niezmiernie przyjemnie, że mogę Was wszystkich gościć w Moim wygnanku. Cieszę się z Waszych wizyt, a że jestem okropnie złakniona konstruktywnych opinii zostawianych przez moich miłych gości, to proszę o więcej :)
Intrygująca ta ostatnia fotka... ciekawe co tam wymodzisz.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia kolorowej zimy mają niezwykłą urodę. Pięknie uchwycone kadry.
Pozdrawiam serdecznie.
piekne fotki wsi ustrzelilas ,a ten uwieziony hiacynt wyglada super :)
OdpowiedzUsuńPiękne fotki.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wieś i to w dodatku taka "odcięta" od reszty świata :)
Pozdrawiam :)
Bajkowo piękna ta Twoja zima. I miejsce piękne. Byłam w tej krainie lat temu kilka i myślę, że jeszcze w tym roku tam wrócę...
OdpowiedzUsuńTAkich widoków brakuje mi na co dzień,
OdpowiedzUsuńz nostalgią oglądam i tęsknie do takich uroków...;-)
Pozdrawiam serdecznie ;-)
Fantastyczne zdjęcia, dla mnie zime pokazałaś w kolorze, wcale nie taka smutną i białą.
OdpowiedzUsuńChyba juz każdy ma jej dosyć bo na blogach wszyscy ją "odkazuja" i ja też sie pzryłaączam do grona czekajacych na wiosnę.
a biale przedmioty mnie coraz bardziej urzekają i zaczynam do nich wzdychać.
pozdrawiam Dorota
Oj piękne zdjęcia robisz,prawdziwa uczta dla oczu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Witaj,
OdpowiedzUsuńDziś mam szybki net :) więc mogę do Ciebie napisać. Cudowny klimat wsi na Twoich zdjęciach, bardzo mi się podobają. Szaleństwo bielenia wychodzi cudnie, klatka z hiacyntami - ach też taką chcę !!! Taboret - ma ładne żłobienia w serducha na nogach, czy to namalowane?
Uściski
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze ...
OdpowiedzUsuńPenelopa, co wymodzę? ano dowiemy się dopiero latem, bo robótka ta pozostała w Starym Młynie :), a następny wyjazd tam to niestety dopiero na wakacje :(
Blog niedzielny, niestety nie wiem, czy ten hiacynt już rozkwitł ... muszę pamiętać, że jak będę rozmawiać z mamą, to mam zapytać o hiacynta za kratkami :)
Alexa, masz rację ... jeśli ktoś, tak jak ja, nie ma tego na co dzień, to każda wizyta w takim miejscu cieszy ogromnie ... uwielbiam tam być :)
Asia i Wojtek, zapraszam serdecznie w tamte rejony ... warto, bo choć kraina ta nie tak tłumnie odwiedzana jst przez turystów (może na jej szczęście), to przeurocza jest przecież :)
Cicha, mnie też brakuje, oj brakuje, ale niestety mieszkamy tu na mazowszu, tu jest nasza praca, córka ma szkołę, przyjaciół ... a tam to taka nasza odskocznia się tworzy ... już się lata nie mogę doczekać ... cudnie będzie :)
Mili, mnie też ogarnęła całkiem niedawno ta mania bielenia ... to jak choroba jest :), ale aby tylko takie choroby nas nawiedzały :)
Alewe, piękne zdjęcia? ... no, staram się, to moja jedna z wielu pasji, choć sprzętu takiego jak mi się marzy nie posiadam ... jeszcze :)
Jolanna, wiesz co, jak znajdę jeszcze jakąkolwiek klatkę w tym moim Starym Młynie to chyba wyszykuję ją dla ciebie :), ale nie obiecuję, bo jeszcze nie wiem co ten dom w sobie kryje ... jeszcze niejedna niespodzianka pewnie na mnie tam czeka, toż to dopiero początek mojej przygody ze Starym Młynem ... a taborecik? Te żłobienia już na nim zastałam, na nogach faktycznie układają się w serduszka, a na siedzisku są takie połóweczki serduch ... część z nich już powycierana i ledwo widoczna, ale nie poprawiałam ich ... dla mnie ma to urok, takie tknięte zębem czasu :)
Całusy dla Was wszystkich drogie koleżanki :)