jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

poniedziałek, 1 marca 2010

Wieściszowickie migawki ...


... wianek, którego urody nawet szanowny małżonek nie zechciał skomentować ... znalezisko ze Starego Młyna ... oraz potrzeba zieleni - tak powinien brzmieć tytuł dzisiejszego posta :)
A więc zaczynam od początku ... cudnej urody (przynajmniej dla mnie) kościółek stoi na jednym z wieściszowickich stoków - już o nim wspominałam, ale dzisiaj pokażę detale, które mnie tak ujęły. Kościółek liczy sobie 160 lat. Jest niewielkich rozmiarów. Wybudowany został na wzór skandynawskich kościołów i właśnie to spowodowało, że cechuje go tak uroczy minimalizm. Biel tynku w połączeniu z ciemno - drewnianymi elementami, smukła sylwetka i usytuowanie na osłonecznionym stoku sprawiają, że jego uroda jest świetnie wyeksponowana.


Jedynie na ogrodzenie zabytkowego kościółka trochę wykrzywiam usta ... mogłoby być bardziej stylowe i pasujące do budowli, no ... przynajmniej pomalowałabym je na inny kolor, ale cóż ... jest jak jest.


Ciężkie drewniane dwuskrzydłowe drzwi pomalowane zostały na ciemno - brązowo - wiśniowy kolor ... te naświetla nad drzwiami i półokrągłe zadaszenie - przełamują smukłą i kanciatą bryłę.



Wąskie, półokrągłe okna także ładnie wpisują się w klimat budowli. I te podcienie okienne pomalowane na słoneczny kolor :) ładnie współgrają z bielą i drewnianymi detalami.



A teraz wieżyczka ... z zegarem, który niestety stoi w miejscu i czasu już nie odmierza :(






I połyskująca w słońcu ozdobna kula zwieńczająca stromy dach wieżyczki ...  róża wiatrów obraca się tak jak jej podmuchy wiatru zagrają :) A wiać to tu potrafi, oj potrafi!


Czyż nie jest pięknie położony wśród rudawskich wzniesień?


Spędzając tam ferie zimowe miałam w planach udanie się do Kolorowych Jeziorek, ale niestety nie dotarłam do nich ... ba, nawet nie spróbowałam. Te ogromne ilości śniegu jakie spadły tegorocznej zimy pozwoliły na poruszanie się jedynie po wyznaczonych przez spychacz drogach. Mimo to chciałabym Wam opowiedzieć pewną historię - legendę związaną ze wsią. Powinna się ona pojawić właśnie przy okazji zdjęć z Kolorowych Jeziorek, ale tak właśnie na przekór powyższym zdjęciom, na których niebo jest tak cudnie niebieskie, jakie chyba tylko zimą potrafi być napiszę o tym właśnie dzisiaj. Dlaczego? Bo pogoda jaka panuje w tych okolicach jest ściśle powiązana właśnie z tą historią. Posłuchajcie ...

"Bardzo dawno temu Wieściszowice były jedną z najszczęśliwszych wsi nie tylko na Śląsku czy w Polsce, ale i na całym świecie! 
Ludzie i zwierzęta żyli w tej osadzie sudeckiej w pełnej harmonii. Zawsze panowała tutaj piękna pogoda, świeciło słońce, a na niebie pojawiała się codziennie cudowna tęcza, składająca się z wielu kolorów.
Sprawcą tego niecodziennego zjawiska był miejscowy Duch Gór, nazywany Rudnikiem, który odwdzięczał się w ten sposób mieszkańcom Wieściszowic za to, że raz w tygodniu otrzymywał od nich w dzbanie swój ulubiony napój - nektar kwiatowy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby pewnego dnia nie przybył do wsi bardzo zły człowiek, który ośmieszał Rudnika i podburzał przeciwko niemu ludzi. Po pew- nym czasie przestali oni napełniać dzban nektarem.
Rozłoszczony Duch Gór postanowił zem- ścić się i zrzucił z nieba tęczę, która zabarwiła wodę w stawach na terenie wieściszowickiej kopalni.
Od tamtego czasu mieszkańcy wsi nigdy już nie byli tak szczęśliwi jak kiedyś, a pogoda coraz częściej płatała różne figle. Dlatego dzisiaj w Wieściszowicach i okolicach padają deszcze, panują długie i srogie zimy."
 
Legendę tą znalazłam podczas przeszukiwania internetu pod kątem informacji o Rudawach Janowickich. Napisała ją uczennica uczęszczająca do szkoły w pobliskiej Kamiennej Górze. Czy jest prawdziwą legendą? Czy to tylko dziecięca fantazja? Nie mam pojęcia, ale do rudawskiej rzeczywistosci pasuje jak ulał :) Jest tam w ciągu roku dużo słonecznych dni, ale jak już przyjdą deszcze i wiatr, to tak na całego ... bez żadnych ulg. Więc może coś w tym jest?
 
**********
 
Na wielu blogach królują wianki ... o przeróżnej stylistyce, zrobione z różnorodnych materiałów, ale tego typu wianek urzekł mnie swoją ... no właśnie, czym? Skoro nawet mój mąż nie za bardzo chciał się na jego temat wypowiedzieć. Powiedział jedynie ... "wygląda jakby z porwanych gazet był". Porwanych ... zgadza się, ale nie gazet, a szmatek. Wykorzystałam do tego celu ostatnie już ścinki materiałów, z których coś tam poszyłam. Warto było je trzymać, bo przydały się znakomicie.





Zawisł między kuchennymi szafkami, gdzie docelowo ma być okap z wyciągiem ... no tak to nasze mieszkanko młode jeszcze i nie urządzone do końca, wielu rzeczy brakuje, ale co tam za to nasze własne :) Póki co na wolnym kawałku ściany wisi sobie takie "cudo" ...



Został mi nieduży kawałek materiału, który występuje także w wianku ... zrobiłam sobie z niego wyściółkę do koszyczka. Nie jestem do końca przekonana do tego wzoru w kuchni, ale skoro na wianku też jest, a wianek fajnie się w kuchni komponuje, to może i w koszyczku przez jakiś czas może poleżeć?


A teraz moje znalezisko ze Starego Młyna. Ciężki żeliwny krzyżyk z pojemniczkiem na wodę święconą. Znaleziony przez mojego tatę wśród ogromnej góry rupieci wszelakich. Przywiozłam go do naszego mieszkanka. Do pojemniczka włożyłam tea light'a i zastanawiam się, czy coś z nim kombinować, czy może zostawić tak jak jest? Co sądzicie?





 A tak w ogóle, to uświadomiłam sobie, że jestem spragniona nie tyle wiosennych kolorów, ale przygrzewającego mocniej słoneczka i soczystej zieleni. Zamówiłam sobie na A :) nowe drewniane donice, które będę troszkę mazać po swojemu ... staną na balkonie. Już się zastanawiam, co też ja tam posadzę. Doczekać się nie mogę cieplejszych dni. Część wieloletnich roślin i krzaczków, które mam nadzieję przetrwały tegoroczne mrozy przesadzę do nich, ale że obszerne są, to wiele jeszcze wolnego miejsca w nich zostanie. Uwielbiam to wiosenne planowanie ... co gdzie będzie rosło, gdzie będzie stało, czy wisiało ... gdybym to ja miała ogród ... ogródek choć maleńki, to dopiero bym mogła zaszaleć, a tak ... Póki co oczy moje odpoczywają patrząc na domową zieleń, na przykład na anginkę, której zapach wprost uwielbiam. Ma już ponad metr wysokości, jest ładnie rozkrzaczona, a na całe lato wystawiam ją na balkon.





Że jest doskonałym inhalatorem, gdy ktoś ma katar, to chyba wszyscy wiedzą ... ale, że skrawek liścia można dodać do zaparzanej herbaty, albo kilkoma listkami wyłożyć dno foremki, w której będzie się piekło ciasto (na przykład zwykły biszkopt - nabiera niesamowitego aromatu), to może już nie każda pani domu wie? Warte spróbowania ... polecam :)
Ooo ... moja ptaszynka zmieniła miejsce zamieszkania. Też ją ciągnie bliżej słoneczka, przez kuchenne okno wypatruje wiosny :)



A za oknem, niestety, pochmurno i baaardzo wietrznie dzisiaj ...

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie legendy,w kazdej czesci Polski wystepuja,u mnie w wiosce i okolicach tez.
    Wianek przecudnej urody.
    Pozdrawiam slonecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wianek piękny, ja też zrobiłam . Mój mąż skomentował gdy zobaczył:
    bardzo ładne coś :)))
    pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny ten kościółek :) Ferie się chyba udały :)

    Co do anginowca, to szczerze powiem, że nie cierpię tego zapachu (jak byłam dzieckiem mieliśmy taki w domu, brrr...).
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dopiero dzisiaj sobie uswiadomilam ze w ogole nie mialam pojecia ze polska jest nadal tak zasypana sniegiem ja o sniegu juz zapomnialam,bo u mnie tem.juz ok +10 od jakis 2 tygodni,ale niestety ciemno pochmurnie i deszczowo a ostatnio orkan przelecial nad nami, piekne te zimowe zdjecia

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ateno za odwiedziny :) Tak ja też uwielbiam legendy i szukam ich wszędzie, gdzie tylko przebywam. Najlepsze są te przekazywane ustnie ...
    Fuerto, taaak ... ładne "coś" :) ech Ci nasi panowie :) Dziękuję, że do mnie wpadłaś ... zapraszam częściej.
    Elle, ferie? pewnie, że się udały ... wiem jak to jest, gdy od dzieciństwa się czegoś nie znosi - wtedy próby polubienia tego w świecie dorosłych spełzają na niczym ... z reguły :)
    Blog niedzielny, te zdjęcia to z ferii. Myślę, że teraz też już niewiele z tego śniegu zostało :)
    Pozdrawiam Was wszystkie baaaardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia i przepiękny kościółek. Potrzebę zieleni rozumiem. O Matko kochana! Jak rozumiem... Wiosny i słońca łaknę już jak kania dżdżu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne zdjęcia, to z okienkiem kościółka zauroczyło mnie :)
    Kropielnik wisi u mnie przy drzwiach wejściowych. Wianek wyszedł - morowo !!! Geranium czuję jak pachnie przez ekran monitora ... ach uwielbiam!!!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny kościółek. Patrzyłam długo na zdjęcia, myśli odpłynęły mi w miłe, mi tylko znane strony i wróciły z kilkoma pomysłami. DZIĘKUJĘ!!!!!! iI wspaniałych, błogosławionych Świąt!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz ślad swoich odwiedzin :)