jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

środa, 2 czerwca 2010

Co maj i czerwiec ma dla mnie do zaoferowania?


Zapachy, aromaty, wonie ... co roku maj zadziwia mnie na nowo swoim słodkim zapachem bzu. Przecież to jeden z moich ulubionych, jeśli nie najukochańszy. Ten drobny pachnie dużo mocniej od "grubokiściowego". I kolory ... lila, wrzosu, bladego różu i bieli nawet. Doskonale uzupełniają wydzielaną przez kwiaty woń. A zaraz potem oszałamiający zapach leśnych konwalii. W tym roku córka obdarowała mnie takim bukiecikiem na Dzień Matki :) Słodkie. Znowu później zapach kwitnącej akacji ... i gdyby nie te roje pszczół, które też go uwielbiają mogłabym siedzieć pod takim drzewkiem nawet dzień cały, wdychając ten cudny, mocny i upajający aromat ... z ciekawą książką w ręku - och, marzy mi się, ale niestety moje życie codzienne na to nie pozwala. A propos książki, czytam właśnie "Dzienniki powojenne Marii Dąbrowskiej 1945 - 1965". Niezwykle ciekawa i wciągająca jest to lektura. Dzień po dniu. Niemalże godzina po godzinie. Skrupulatnie opisuje swoje i około-swoje życie. Uwielbiam takie książki. Dzienniki, pamiętniki, biografie z tymi "auto" na czele to moje ulubione pozycje, które namiętnie wygrzebuję z równych rządków poukładanych na księgarnianych półkach książek przeróżnych. Penetruję pokaźne półki z tomiszczami u mojego taty. Na moim stoliku nocnym leży ostatnio także "Pasja życia" - zbeletryzowana przez Irvinga Stona biografia słynnego holenderskiego malarza Vincenta van Gogha. Trudny człowiek - ten van Gogh, lecz o gołębim sercu ... trudne życie jego. Czytam ją na zmianę z "Podróżą włoską" Goethego. Tak już mam, że łapię kilka srok za ogon. Rzadko się zdarza, abym czytała tylko jedną pozycję na raz. W ten sposób, wydaje mi się, że nadrabiam stracony czas. Chyba każdy ma w swoich zamierzchłych latach - tych bardziej i tych mniej oddalonych od teraźniejszości, takie okresy, w których czytanie książek pozostawiał na pozycji ostatniej ... a więc straconej dla duszy.




Ale, wracając do aromatów ... zapach rabarbaru - te czerwonawe jędrne łodyżki wydzielają go akurat tyle ile potrzeba. Uwielbiam obierać je z wierzchniej skórki i wdychać ... A zapach truskawek? I to wcale nie tych wczesnych pierwszych, ale już czerwcowych ... także niezapomniany. Na wczorajszym targu kupiłam małą łubianeczkę. Szalenie drogie w tym roku. Kto to widział, aby za kilogram tych rajskich owoców płacić 15 - 16 złotych? Pogoda nie sprzyja im tej wiosny. Zimno i pada prawie bez ustanku. Ale kupiłam i nie żałuję. Z wyboru wielkiego ... i tych dużych, ale ledwo czerwonych i tych mniej dorodnych wybrałam takie niepozorne. Właśnie zapach był tym bodźcem, który kazał mi kupić właśnie te, a nie inne. Niezwykle słodki, lekko poziomkowy - cudny. A smak? Nie mniej odurzający. Zjedliśmy je takie "saute". Bez dodatku cukru i śmietany ...




I ogóreczki. Równiutko poukładałam w słoju i zalałam solanką z przyprawami. Nigdzie nie mogłam dostać kopru ... takiego wyrośniętego, z baldachimami nasion o rześkim, niepowtarzalnym zapachu. Wsypałam więc gotową mieszankę przypraw. Mam nadzieję, że małosolniaczki wyjdą równie smaczne. Po nocy otworzyłam słój i wydaje mi się, że jednak zapach nie ten. Miły dla nosa, ale nie taki jak co roku. Następne ogórki zrobię wtedy, kiedy ujrzę pomiędzy targowymi skrzynkami warzyw i owoców wszelakich długaśne pędy kopru.


Lubię wiosnę. Po zimie wybucha równie mocno kolorami, jak i zapachami. Uzupełniają się nawzajem w wielkiej harmonii. I dla mnie taki stan mógłby trwać niezmiennie przez okrągły rok. Ale, czy wtedy z równą siłą odczuwałabym jego słodkie skutki? Chyba nie ... Wkrótce nadejdzie lato z charakterystycznymi dla siebie aromatami. Będzie więc zapach iście królewskich kwiatów ... róży i peonii. Tylko te mrówki na peoniowych pączkach i osy na płatkach róż ostudzą nieco moje zapędy w zanurzaniu nosa aż po samo dno kwiatowych kielichów. Później moje nozdrza połaskocze słodycz jaśminu i lipy. Ale to latem. Dopiero nadejdzie. Jeszcze przed nami.

Jak już pisałam wyżej wiosna tego roku niezbyt miła. Nie rozpieszcza nas ciepłymi dzionkami i błogo ogrzewającym słonkiem. Leje, pada, kropi, siąpi z nieba i chyba przestać nie zamierza. Ja, co najwyżej mogę ponarzekać na nieprzychylną aurę. Ale, ci ludzie, którzy mieszkają na zalewowych terenach? Im współczuję niezmiernie. Jak to jest, gdy traci się cały dorobek życia? Nigdy nie chciałabym się o tym przekonać i największemu wrogowi tego nie życzę. Nasza Jeziorka też wysoka. Rozlała się nieco. Ślicznie i malowniczo wygląda krajobraz z naszą rzeczką w tle.











A młodzian cieszy się z takich wypadów. Kalosze i kijek to jego atrybuty. Podejrzał jak wędkarze moczą w Jeziorce swoje kije, więc i on ryby łowi. Jak to dziecku niewiele do szczęścia potrzeba :)



Mimo tego, co za oknem ... a może dzięki temu? coś tam w domku dłubię. Tworzę. Pierdółki same, ale pokażę. Podładek pod szklanki ciąg dalszy. Według mnie fajnie wyszły. Nie lubię słowa "fajnie", więc czemu go używam? Oto nowa partia ... trzy komplety w prawdziwie królewskim stylu.









Skończyłam komplet czterech serwetek. Prototypy. Może także będzie ciąg dalszy, jak przy podstawkach ... zobaczymy. W rogu każdej z nich wyhaftowałam nasz rodzinny inicjał ... literkę U. Podobają mi się ... swojej prostocie i myślę, że także elegancji zawdzięczają swój urok.



I jeszcze do kompletu jako nagroda za konkursik "Gdzie byłam?" uszyłam poduszeczkę ... zawieszkę - jak kto woli. Miała to być niespodzianka dla tego, kto dostanie nagrodę, ale jako, że niecierpliwa jestem to pokażę już teraz. A co :) Tak się przedstawia cały komplecik, który otrzyma wylosowana przeze mnie osóbka. Wszystko w tym samym charakterze ... królewski czar i szyk.



Mało osób wzięło udział w zorganizowanym przeze mnie konkursie. Co było tego powodem? Może zagadka za trudna, za mało zdjęć? A może po prostu nagroda licha? Tak czy siak bardzo dziękuję tym, którzy napisali komentarz pod poprzednim postem. I doprawdy nie wiem, jak potraktować te dwie, czy trzy osoby, które przyznały się, że nie mają pojęcia, gdzie znajdują się detale, które pokazałam na zdjęciach, ale "jak papugi" powtórzyły za poprzedniczkami. Z tego też powodu losowanie, które miało się wczoraj odbyć, niestety nie miało miejsca. Muszę się zastanowić, co z tym fantem zrobić. Wiedziały, czy nie? Chyba jednak nie ... Jednak wszystkim, którzy skomentowali poprzedni post jeszcze raz bardzo dziękuję. Widzę kilka nowych duszyczek, które się ujawniły ... Zapraszam Was do częstszego zabierania głosu. A czekam nie tylko na pochlebne komentarze, co jest niezwykle miłe, ale także na krytykę. Ta też jest mile widziana, bowiem Wasze subiektywne wrażenia po tym, co tu w "Moim wygnanku" czytacie i oglądacie są dla mnie ważne. Pozwalają mi nabrać dystansu do tego co robię i obiektywnie ocenić moje własne poczynania - pozwalają przynajmniej spróbować tego dokonać. Tak więc dziękuję i zapraszam częściej :)

W następnym wpisie zamieszczę wyniki konkursu, nick wylosowanego zwycięzcy oraz opis i relację fotograficzną z miejsca, w którym wraz z rodzinką spędziłam pewną majową sobotę. Tak ... był to Milanów, Villa Nova, Wilanów - jak to na przestrzeni wieków nazywano położone na południowych krańcach Warszawy tereny wraz z jego główną "atrakcją" barokowym zespołem pałacowo-ogrodowym stanowiącym siedzibę naszego króla Jana III Sobieskiego. A więc do następnego ... przecież nie zobaczenia, ani usłyszenia ... napisania? ... może tak: do następnego razu :)


10 komentarzy:

  1. Z mila checia przeczytalam tego posta, pieknie zreszta przelewasz mysli na papier chcialoby sie napisac ale to na ekran. Tez uwielbiam ksiazki i czytam je w ilosciach hurtowych.
    Zrobilas mi takiego smaka na truskawki ze w piatek pobiegne na bazarek.
    Podkladki urzekajace bardzo lubie motyw korony.
    A serwetki z inicjalem boskie, koroneczka sprawila ze sa takie romantyczne.
    Goraco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na Twoje posty.
    Piękno Twojego języka wzrusza mnie niezwykle.
    Twój ostatni post czytałam i próbowałam przypomnieć sobie zapachy, kolory, o których piszesz.
    Ja uwielbiam zapach letniego deszczu i świeżo skoszonej trawy.
    Czekam z niecierpliwością na cieplejsze dni.
    Marze o kroplach deszczu spadających mi na twarz,
    ostatnio niestety częściej na mojej twarzy pojawiają sie krople ale łez.
    Niestety.Taki nieciekawy mam czas.
    Pisz Kochana pisz.
    Twoje słowa są balsamem na moja skołataną duszyczkę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle tematów poruszyłaś,że nie wiem od czego zacząć.
    Bzy też uwielbiam.I masz rację, te drobne,prawdziwe,pachną najintensywniej.
    Ogórki małosolne również zrobiłam.Zrobiłam bez kopru,bo nigdzie nie mogłam dostać.Smaczkowi faktycznie czegoś brakuje ale nieważne.Mało ich już zostało.
    Piękne zdjęcia robisz a mały wędkarz rozbrajający .Dzieciom dużo nie potrzeba, kijek, kałuża i szczęśliwy.
    Kasiu,jeśli chodzi o poprzedni post, to absolutnie nie jak papuga powtórzyłam za poprzedniczkami,że nie mam pojęcia co to za miejsce.Nie wiedziałam.Mogłam jak papuga powtórzyć też za innym,że to Wilanów.I tak żle i tak niedobrze ale wybrałam opcję prawdziwą.Nie znałam odpowiedzi.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale te podstawki sa iscie Krolewskie :) Jak natworzysz wiecej to prosze pamietaj o mnie:)
    I smacznie na twoim blogu i slicznie, bede czytac jeszcze raz wieczorem teraz tylko poogladalam zdjecia :) Milego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  5. 16 złotych za truskawki??!! Ja wczoraj kupowałam po 6..... za to jak zobaczyłam w osiedlowym sklepie cenę czereśni to oczy przetarłam, 38 zł!!!!
    Podkładki piękne, ja z takimi koronami kupiłam sobie kiedyś i leżą.
    Zdjęcia natury piękne :))

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się klimat na Twoim blogu, będę zaglądała częściej:) Może zechcesz wymienić się linkami? Twój link już u mnie jest:) pozdrawiam, Aneta:)

    OdpowiedzUsuń
  7. moj nowy blog, stary już nieistnieje
    http://chatkawogrodzie.blogspot.com/

    Pozdr
    An

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj:) "Pasja życia" to książka, którą bardzo mile wspominam i która dała mi dużo siły swojego czasu, w moim życiu które nagle się zmieniło. Piszesz pięknie o zapachach wiosny.. o Lilakach.. mój Bez - bardzo młody - posadzony ubiegłej jesieni- coś nam zmarniał.. nie mam pojęcia dlaczego..zbrązowiały mu i zaczęły schnąć listki...obcięliśmy je wszystkie wczoraj... ach i jeszcze koniecznie muszę Ci napisać, że fantastyczne są w swojej urodzie i skromności Twoje podkładki i serwetki.. gratuluję dobrego smaku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. no na te ogorachy malosolne to mi teraz zrobilas smaka :) :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana Ty mi tu napisz jak to Wasze bajoro, bo w wiadomościach coś mówią, że wylewa! Jak u Ciebie? Sucho? Bezpiecznie? Jeny, niech to już się skończy!! Nie mam za co cię krytykować, lubię do Ciebie zaglądać i poczytać co porabiasz, a często cuda robisz i te podkładki wcale nie licha nagroda:) Myślę, że wiele osób po prostu nie wiedziało a nie chciało napisać:) Ja nie wiedziałam, bo nie przepadam za stolicą i tylko bywałam z konieczności i to dawno temu...Głupia wymówka, ale cóż:)
    Pozdrawiam sucho ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz ślad swoich odwiedzin :)