Tym wpisem przyłączam się do blogowej zabawy, która ma na celu pokazanie największych "skarbów" jakie przechowujemy w swoim domku. U mnie, tak samo jak i u wielu moich wirtualnych koleżanek, królują rodzinne pamiątki. Te, które dzisiaj pokażę pochodzą z zamierzchłych dla mnie czasów ... kiedy mnie na świecie jeszcze nie było. Właśnie ostatnio ... całkiem niedawno stałam się prze-szczę-śli-wą :) posiadaczką pokaźnego stosiku listów. Dostałam je od swojego taty. Pięknie wykaligrafowane słowa widnieją na starych kartach pocztowych, na zwykłych kartkach wyrwanych z zeszytu w kratkę, a także na papierze maszynowym. Tak pisał do swoich rodziców i braci mój dziadek ... ojciec mojego taty. Nie dane było mi poznać tego Jegomościa ... zmarł jak mój tata był nastoletnim chłopakiem. Tak więc, jak się można łatwo domyśleć, słowa mojego dziadka spisane jego ręką są dla mnie bezcenną pamiątką. Pozwalają mi, chociaż w małym stopniu, poznać mojego przodka. Jedynie kilka zdjęć dziadka u nas się zachowało ... tych z bardziej i mniej odległych czasów. Zatem te listy są dla mnie prawdziwym "skarbem". Patrząc na zdjęcie i czytając kartkę po kartce wyobrażam sobie jaki był ten mój dziadek. Jego stosunek do rodziców ... do ojca, do którego pisze Kochany Ojcze ... do matki, do której się zwraca Kochana Mateczko ... całuję Twoje stópki ... pięknie :) Język w tych listach, tak inny od tego, którym posługujemy się obecnie ... trochę archaiczne zwroty ... i przywiązanie do swoich Rodzicieli, jakie emanuje z każdej napisanej linijki tekstu - to wszystko sprawia, że za sprawą tych listów przenoszę się myślami w trudne lata 30-te, 40-te i 50-te XX wieku.
Nie było świąt i rodzinnych rocznic, na które nie byłaby przesłana kartka lub choćby króciutki liścik. To, co mnie mile zaskoczyło, to fakt, że niejednokrotnie listy pisane były dosłownie co kilka dni. Brak powszechnego dostępu do telefonu spowodował tak częstą korespndencję pomiędzy moim dziadkiem a jego rodzicami. Rzeczą nad którą ubolewam, to fakt, że nie ostały się żadne listy zwrotne ... od rodziców do dziadka. A odpisywali na każdy jego list ... Wielka szkoda, bo wtedy dane byłoby mi poznać także swoich pradziadków.
Jeden z tych moich "skarbów" wraz z kopertą, w której był wysłany postanowiłam oprawić w ramkę. W liście tym dziadek dzieli się z rodzicami swoim i swojej Władzi szczęściem ... urodził im się pierworodny ... Dodałam jeszcze zdjęcie, do którego pozuje moja babcia z właśnie najstarszym ich synem - moim tatą.
A oto i sam dziadek. Zawsze elegancki ... garnitur, koszula, krawat to jego nieodzowne atrybuty. Pamiętam jak babcia opowiadała, że o wygląd, o swój strój niezmiernie dbał ... na tyle na ile było to możliwe w tamtych przedwojennych, wojennych i wczesno powojennych czasach. To, co wybija się w dziadkowych listach na plan pierwszy to oczywiście przywiązanie do rodziców, o którym wcześniej pisałam, ale także dbałość o własną rodzinę. Wielce zabiegał o to, żeby żyło im się jak najlepiej. Miał na względzie przede wszystkim dobro synów i o nich troszczył się w szczególności. Pisał rodzicom o pierwszych, niepewnych, samodzielnych krokach swoich synów, o ich pierwszych wypowiedzianych słowach, o ich postępach w nauce. Wysyłał rysunki i samodzielnie skreślone parę słów przez szkrabów - tak między innymi ich nazywał :)
Na zdjęciu powyżej to mój tata ... w czasach młodości. A dwa zdjęcia niżej widać "kawałek" mnie :) ... także z czasów mojej młodości :) Czy można zauważyć podobieństwo tych trzech osób? Toż to ta sama krew ... coś w tych rysach wspólne być musi, nie ma siły ...
Na koniec tak sentymentalnego i intymnego wpisu pokażę swój mały zielony azyl ... taki skrawek ogrodu na moim balkonie.
I tymi właśnie kolorowymi, wiosennymi zdjęciami żegnam się dzisiaj. Do zobaczenia następnym razem.
P.S. Wyszywany w kolorowe wiosenne kwiaty obrusik, który widać w tle pierwszych zdjęć to także pamiątka ... po mojej babci ... bardzo lubiłam, gdy leżał u niej na stole, a teraz uwielbiam kłaść go na swoim :)