Już jestem ... po dłuższej przerwie spowodowanej nieprzewidzianymi okolicznościami. Źle mi było okropnie z myślą, że nie zamieściłam na swoim blogu żadnych życzeń świątecznych, żadnych życzeń noworocznych. Przecież zagląda do mnie tyle wspaniałych osób, którym nie zdążyłam złożyć Wszystkiego Najlepszego. A więc teraz spróbuję choć w małej części to nadrobić. Wszystkim, którzy u mnie goszczą składam najserdeczniejsze, najcieplejsze życzenia spełnienia marzeń, ale ... ale nie wszystkich, bowiem coś do marzenia musi w Waszych głowach pozostać ... co to za życie byłoby bez głowy pełnej marzeń :)
Rada jestem ogromnie, że sporo osób do mnie zagląda, bardzo się z tego cieszę. "Moje wygnanko" powstało dla mnie, jako swoisty pamiętnik, ale miło mi niezmiernie, że ktoś te moje wypociny czyta. Dziękuję Wam kochani z całego serca.
**********
Cały świąteczny i noworoczny czas spędziłam w przepięknej okolicy, w której latem zeszłego roku zakochałam się od pierwszego wejrzenia ... Sudety, ale te mniej znane, mniej oblegane przez turystów, takie zwyczajne, ze zwykłym życiem "szarych ludzi" za sąsiednim płotem. Nie dojeżdżając do Karpacza, nie zbliżając się do Szklarskiej Poręby, ale w pobliżu, gdzieś między Jelenią a Kamienną Górą istnieje coś takiego jak Sudety Środkowe z przepięknym parkiem krajobrazowym Rudaw Janowickich.
Tam to właśnie, w samym sercu Rudaw, jesienią moi rodzice kupili stary, ponad stuletni dom ... do remontu oczywiście ... generalnego, ale nie bylibyśmy sobą, żeby nie spędzić w tej chacie każdej nadarzającej się okazji. Tak więc Narodziny Jezusa oraz Sylwester i Nowy Rok witaliśmy z daleka od ... zgiełku, blichtru sklepowych wystaw, przedświątecznego zaganiania ... spokojnie, z pięknie grającą ciszą za zamarzniętym oknem, z zapachem gotującego się barszczyku na kaflowym piecu, z prawdziwą choinką ubraną w cukierki, ciasteczka, papierowy łańcuch zrobiony wspólnie przez trzy pokolenia kobiet ... w samym środku dzikich gór.
Na powyższych zdjęciach typowa wczesno wiosenna aura, ale to tylko taka zmyłka, bowiem Wigilia była prawdziwie biała, Sylwester i Nowy Rok też, a pomiędzy tym czasem iście wiosenne ciepło, świergot ptaków buszujących w zeschłych trawach i nagich gałązkach krzewów i drzew, gdzieniegdzie plamy białego puchu zalegającego w zimniejszych, osłoniętych od słońca zakamarkach ... tak było przez kilka międzyświątecznych dni ... idealna pogoda na dłuuugie spacery, z czego z radością skorzystaliśmy.
A jak tamtejszy świat wyglądał otulony w białą pierzynę? Właśnie tak ...
Po Nowym Roku mróz mocniej ścisnął, ślizgawica była straszna ... jak to dobrze, że nigdzie nie trzeba było jechać. Tradycyjnie poszliśmy na spacer. I ten skuty lodem krajobraz także przedstawiał się bajkowo :)
Wszystkie te widoczki są tam na wyciągnięcie ręki. Takie krajobrazy można podziwiać wychodząc na zwykły-niezwykły spacer. A, że do takich zakątków jest blisko niech potwierdzeniem będzie fakt, że nasz 2-latek na własnych nogach przemierzał te odległości ... a i zabawę miał przednią.
Jak już tak zasypuję tymi moimi zdjęciami, to pokażę jeszcze kilka detali zarówno ze świata przyrody jak i miejscowej architektury.
A tak nam mróz malował na szybach ...niczego sobie malunki.
No, chyba wystarczy już tych fotek. Wróćmy do tematu domu. Tak jak większość domów na terenach Dolnego Śląska tak i ten został wybudowany jeszcze przed II wojną światową przez niemieckich osadników, którzy przywędrowali tu jeszcze w XVIII wieku. Powojenne ustalenia aliantów spowodowały powrót niemieckiej ludności na zaodrzeńskie tereny, a ich opuszczone domostwa zamieszkali przesiedlani zza wschodniej obecnie granicy Polacy. Zostawiali swoje domy, swój cały dorobek życia i obejmowali we władanie opuszczane w pośpiechu poniemieckie gospodarstwa. Niemcy zawsze mięli chrapkę na te tereny. Do dnia dzisiejszego można usłyszeć o historiach, kiedy to chcieliby odzyskać swoją własność ... swoją własność na rdzennie polskich terenach. Nie brak w tych regionach opowieści, jak to Niemcy w popłochu uciekali za Odrę, a swoje "skarby" ukrywali w elementach konstrukcyjnych domów, zakopywali w ogrodach. A wszystko to z myślą taką, że przecież jeszcze tu wrócą. Tak to polscy przesiedleńcy znajdowali pochowane pod drewnianymi schodami srebrne sztućce, ceramiczne zastawy, złote obrączki schowane gdzieś w rynienkach przewodów elektrycznych. To wszystko wiem z opowieści moich kuzynów, którzy mieszkają na tych terenach i niejedno słyszeli i widzieli. Moja prababcia osiadła po wojnie w Kamiennej Górze i jak wieść niesie sama ponoć słyszała od sąsiadki, że w jej ogrodzie zakopane są słoje z "zawartością". Niestety nikt specjalnie ich nie szukał, bo ogród duży, mogą być wszędzie. Ale w okolicy nadal zdażają się przypadki, że podczas generalnych remontów, podczas rewitalizacji ogrodów znajdowane są "skarby".
"Nasz" stary dom już tyle razy po wojnie przechodził z rąk do rąk, że żadne poniemieckie "pamiątki" już się tam zdażyć nie mogą. Ale i tak nie brak w jego piwnicach i na strychu takich staroci, takich rupieci, które po oczyszczeniu, oskrobaniu, oszlifowaniu, pomalowaniu mogą cieszyć oko ... moje na pewno :) Znalazłam tam kilka moich "skarbów", rodzice podczas porządkowania domu też mi niejedno zostawiają. Już nie mogę się doczekać na lato, kiedy to będę wynosić do ogrodu pojedynczo, jedno po drugim te starocie i nadawać im nowe oblicze. Zdjęć tych "gratów"na razie nie miałam sposobności zrobić, ale jest tam i trochę starych drewnianych krzeseł ... do odrestaurowania oczywiście, piękne, choć zniszczone okropnie wielkie dwuskrzydłowe oszklone drzwi póki co prowadzące w podstrychową pustkę, dwa kuchenne regały, jakie widziało się w domach naszych babć, szafki, które już widzę oczami wyobraźni jako witrynki. Mnóstwo też przeróżnych pierdółek, żeliwnych fragmentów "czegoś tam", żeliwnych podstawek pod gorące garnki, żeliwny stojak pod choinkę, trochę żelastwa, które po odnowieniu może pełnić przeróżne funckje. No, "skarbów" bez liku, jeszcze nie wszystko przejrzane, a roboty i tak już się szykuje po pachy. Rodzicom zostawiam remont domu, a sobie jego upiększanie ... tym co znajdę na miejscu :) Ciekawy i ogromnie fascynujący przede mną czas ... ach ... Warto wspomnieć, że ów dom by niegdyś młynem i mieściła się w nim piekarnia ... ma przeszłość, historię, a to lubię najbardziej. Ma on zadatki na bycie domem z duszą ... oj ma. Jedno jedyne zdjęcie, które pstryknęłam podczas rekonesansu w jego murach. W piwnicy wisi takie okno ... w sam raz na lustro do holu :)
A ta klatka, której fragment widać po solidnym oczyszczeniu i pomalowaniu będzie stanowić fajną ozdobę mieszkającego w niej bluszcza lub kwitnących wiosną hiacyntów.
Zimowe ferie na bank spędzę z dzieciakami w tych "moich" Rudawach. Zabiorę ze sobą mój nieodzowny sprzęt, szlifierkę, duuuużo papieru ściernego, farby, bejce i po powrocie mam nadzieję pokazać efekty mojej pracy ... już się nie mogę doczekać ... tej roboty oczywiście :)
Pozdrawiam wszystkich cieplutko w naszym nowym, młodziutkim jeszcze 2010 roczku
Cudownie musi być spędzać święta w tak bajkowej scenerii. Piękne zdjęcia szczególnie te zbliżenia na skute lodem roślinki mnie urzekły. No i oczywiście ten smyk w białym szaliku bawiący się śniegiem jest rozbrajający!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Witaj Kasieńko.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne okolice, zdjęcia mrożonek mnie urzekły. Ach ja marzę o takim domu :) i rozumiem Twój zapał twórczy.
P.S.
Paczuszka dla Ciebie już spakowana tak więc wysyłam.
Buziaki
Piękne to Twoje "wygnanko" aż zazdroszczę i z niecierpliwością czekam na efekty Twoich prac, i fotki domu.
OdpowiedzUsuńW nowym roku również życzę duuuuuuużo dobrego, radości, spełnienia marzeń i świetnych pomysłów w nowym/starym domu.
Pozdrawiam serdecznie
Faktycznie dłuuugi post ;) ale jakże piękny i fajnie że wróciłaś bo już zaczęłam się o ciebie martwić. Piękna kraina lodem skuta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam noworocznie...
piekne okolice,i zdjecia zamarznietych roslinek,tez lubie sudety :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, święta były bajkowe ... serdeczne dzięki Imoen za odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńTak, to chyba mój wymarzony dom ... w cudnej krainie ... Joluś jesteś niesamowita :))), buziaki dla Ciebie wysyłam, gorące ale lekkie jak ten biały puch za oknem :)
Alizee ślicznie dziękuję za życzenia ... zdjęcia na pewno będą się pojawiały, bo jest co pokazywać ... póki co, to co na zewnątrz, ale myślę, że już latem i wnętrze domu zacznie się przeobrażać i "nadawać" na fotki ... całusy dla Ciebie :)
Miło mi niezmiernie Iko, że za "mną" tęskniłaś ... 2 tygodnie przed świętami nie miałam internetu, potem wyjazd, nawet nie mogłam się z Wami pożegnać ... cóż tak bywa ... śliczne uśmiechy racz ode mnie przyjąć :)
Blogu niedzielny, tak, Sudety podobnie jak Bieszczady potrafią urzec ... na zawsze ... dziękuję za wizytę i miłe słowa, pozdrawiam cieplutko :)
Widzę, że te mrożoneczki Wam się spodobały ... na żywo wyglądały cu-dnie, niestety mój aparat nie do końca oddaje ich urok ... no, nadaje się do wymiany, a jako że w tym roku obchodzimy z moim M. rocznicę ślubu ... 15-tą :) ale ten czas leci :) to może, może ... któż to wie? chyba mój M. :)
Jeszcze raz dziękuję Wam kochane za odwiedziny i słówko komentarza ... GŁOWY PEŁNEJ MARZEŃ i NIECH SIĘ WAM WIEDZIE - tego Wam życzę, bo takich życzeń nigdy za wiele.