jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

piątek, 8 stycznia 2010

Historia pewnego drzewa i londyńskie puszki


Stareńka czereśnia, która przy większym podmuchu wiatru groziła zwaleniem się na Stary Młyn została ścięta ... strasznie brzmi to słowo "ścięta", ale innego wyjścia nie było. Mój tata wraz z moim M. dokonali tego "dzieła" tuż przed Nowym Rokiem. Mieliśmy do wyboru: albo czereśnia, która notabene nie wiadomo, czy w ogóle owocuje, albo dom. Wybór był oczywisty. Żałuję jedynie, że żadnego zdjęcia tego drzewa nie mam ... no, ale trudno się mówi. Tak więc kolos został powalony, a ja chcąc chociaż w jakimś stopniu zrekompensować sobie tę stratę zamówiłam u moich drwali :) kilka drewnianych talerzy. Jak już tak cięli to drzewo (najpierw gałęzie odpadały od pnia, potem i sam pień został pociachany na niezliczoną ilość pieńków), to kilka tnięć piłą więcej nie robi różnicy ... dla takich chłopów :) Nawet bez zbytniego ich namawiania się obyło. Jedyne, co chcieli wiedzieć, to na co mi te talerze. Na co? Też pytanie. Ano nie wiem jeszcze, ale ... coś wymyślę! Uciachali 4 sztuki. I przytargałam te kawałki z Rudaw, aż na Mazowsze. Co prawda M. marudził, że do samochodu to one już się nie zmieszczą, ale od czego jest MOJA szyja, która kręci JEGO głową :) Zmieściły się ... przecież musiały. Zabrałam się wczoraj za okorowanie pierwszego z nich. Poszło gładko. Oszlifowałam i przetarłam ciemną bejcą. Znowu oszlifowałam i maznęłam białą farbą.


Wyszło? Jak na pierwszy raz nie najgorzej. Na pewno nabiorę wprawy, bo w najbliższych planach mam pobielenie w ten sposób krzeseł ze Starego Młyna oraz wieeeele innych drewnianych szpargałów. Póki co na czymś uczyć się muszę, a te pieńki są do tego wprost stworzone ... nic popsuć nie mogę ... najwyżej pójdą do śmieci. Wydaje mi się jednak, że jako podstawka pod gorący garnek spisze się taki pieniek w sam raz. Biedroneczki są w kropeczki ... :)



Jak już tak pstrykałam fotki, to postanowiłam Wam pokazać także puszki, które skończyłam jeszcze przed świętami. One też mają swoją "historię". Jako, że ja swoje dziecię karmiłam własną piersią (co wcale nie było takie łatwe ... przy córce popełniłam chyba większość błędów i zrobiłam wszystko, żeby ta sztuka mi się nie udała, ale z synkiem to się zawzięłam, byłam tak zdeterminowana, że udać mi się musiało ... przy ogromnym nakładzie pracy ze strony mojego malucha), a moja szwagierka mieszkająca w Londynie niestety poddała się i kupowała swojemu brzdącowi gotowe mleko w puszkach, wyprosiłam, aby ich choć  nie wyrzucała ... przecież co jakiś czas, a to jej małżonek przyjeżdża do Polski, a to stęskniony dziadek jedzie do Anglii ... w ten właśnie sposób stałam się posiadaczką puszek w ilości około 40 sztuk! Dziękuję bardzo naszym londyńczykom. Bez pytań typu: a po co ci to? i skrywanych uśmiechów oczywiście się nie obyło, ale zbierali i przywozili ... i mam. Pomalowałam je ... na biało oczywiście i przykleiłam wydrukowane naklejki, które mam dzięki uprzejmości Somki. Jakiś czas temu podzieliła się ona ze mną projektem naklejki na puszkę. Pozwoliłam sobie troszkę zmienić wygląd naklejki i u mnie wyszło tak:


Na razie obrobiłam 19 sztuk. Jeszcze raz tyle przede mną, ale za to jak ładnie prezentują się w szafce. Część z nich, te które są często w użyciu, to nawet na kuchennym blacie stoją i ... cieszą oko :) A ... i nic już się nie rozsypuje, cukier nie ciurka z nieszczelnej torebki, wszystkie sypkie produkty mają własne solidne opakowania.

Ogromnej radości z upiększania "świata" życzę moim gościom


9 komentarzy:

  1. Nie cierpie pytania "po co Ci to?". Reaguje na nie dosc alergicznie, poza tym najwyzszy czas zeby nasi wszyscy M. nauczyli sie powstrzymywac od niego. Drewniane podkladki sa swietne. Super pomysli bardzo ciekawie je zrobilas (kropki). Puszek to Ci zazdroszcze. Nie dosc, ze ladne to na dodatek w takiej ilosci. Prawdziowy skarb. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie Ci to wszystko wyszło, ja z takich drewienek robię wieszaczki :) a podkładka idealna. Puszki - świetna sprawa !
    Gratuluję pomysłów.
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie pobielone!Bardzo lubię jak z pod farby przebija drewno i ten naturalny efekt spękań.
    Podziwiam Twoje puszki,kapitalnie wyszły. Kiedyś zawzięłam się na oklejania słoików z drucianymi zapięciami,które w podobny sposób wykorzystuję,ale jak przy pierwszym myciu wszystko mi się poodklejało dałam spokój i teraz zgaduję co tam przesypałam:-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie cudowności! Drewniane podstawki wyszły boskie. A te puszki... gdybyś nie napisała,że to recykling i własna produkcja, nigdy bym się nie domyśliła. Świetne pomysły i świetna realizacja.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. puszki wyszly rewleacyjnie, a i podstawka tez niczego sobie ,wszystko swietne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Puszki sa super. Ja też sama jakiś czas temu robiłam sobie pojemniki, ale nie miałam takich puszek, trzeba sobie było inaczej poradzić :)

    A te zdjęcia wcześniejsze - nie miała możliwości wcześniej skomentować - piękne widoki!
    Ja też nie mogłam nikomu złożyć życzeń noworocznych - zatem i ja z opóźnieniem, ale składam Ci serdeczne życzenia w nowym roku - samych szczęśliwych chwil!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu,puszeczki wyszły rewelacyjne!Ładne etykietki!
    Powiedz czym malowałaś drewniane ,,talerze,,.Bardzo ładnie wygladają.
    Bardzo mi się podoba jak udekorowałas półeczkę swoimi dziełami .
    No i zazdroszczę tej chatki,którą nabyli Twoi rodzice!Piękne tam macie widoki!
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Ci życzę!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Super te puszki, może kiedyś sama się o takie pokuszę. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki dziewczyny za wpisy :)
    Violcio, "po co Ci to?" głupie pytanie, co? :)
    Jolu, widziałam Twoje wieszaczki, też mi takie chodzą po głowie, ale pieńki muszę mieć cieniej ucięte :) Widziałam ostatnio w LM brzozowe pieńki nieookorowane długości około 30 cm z wydrążonym środkiem i w takim pieńku posadzone były hiacynty - ślicznie wyglądały - kolejny pomysł do zrealizowania :)
    Małgośka, takie słowa z Twoich ust :) pięknie pobielone to są Twoje dzieła, które nieustannie podziwiam ... fakt, że bieląc ten swój pieniek wzorowałam się na Twojej metodzie, ale gdzie mi do niej ... jednak będę ćwiczyć bez końca :)A puszki miałam polakierować, żeby naklejki dłużej zachowały swój wygląd, ale mój małżonek przyniósł mi z pracy taką samoklejącą przezroczystą matową folię i nią okleiłam pomalowane puszki ... pod bieżącą wodę włożyć ich nie można, ale wilgotną ściereczką przetrzeć jak najbardziej :)
    Imoen, pomysł puszek to raczej nie mój, a Somki ... ona była pierwsza :)
    Blog niedzielny, muszę w końcu sprawdzić jak Ci na imię, bo nurtuje mnie to baaardzo :) zaraz do Ciebie zajrzę :)
    Ushii, dziękuję z całego serca za życzenia, Tobie także życzę samych pogodnych dni ... i za oknem i w czterech ścianach mieszkanka i w Twoim sercu :)
    Aagaa, dziękuję za miłe komentarze, i dla ciebie życzenia wszystkiego naj ... Pieniek malowałam najpierw ciemną bejcą, a później białą farbą akrylową ... no taka złamana biel - jaśmin, która mi została po malowaniu ścian :) wszystko gąbką i dużo przecierania.
    Markosiu, warto, bo sama praca miła i lekka, a efekt bardziej niż zadowalający :)
    Dla Was wszystkich jeszcze raz serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego :) Dziękuję za komentarze ... a i wcale nie oczekuję wyłącznie miłych słów, choć to bardzo łechce moją duszę, krytyka też mile widziana, ponieważ uczy pokory. Ale najważniejsze jest w ogóle móc powymieniać z Wami koleżankami poglądy :) Całusy przesyłam.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz ślad swoich odwiedzin :)